Recenzje książek - Grupa Literacka Neon

Recenzje książek
Grupa Literacka Neon

czwartek, 29 grudnia 2011

Michał Witkowski - Lubiewo

Paula dzwoni do Andzi:

­<<  - Czytałaś tą recenzję w „Gazet Wyborcz”? Już krytykują Że zły pijar gejom...
­ Tak, tak, bo oni by tu chcieli, żeby na każdej stronie tej książki nic nie było, tylko wielkimi literami: „Więcej złota dla Izrael! Więcej złota dla Izrael!”>>.

Pierwsza powieść gejowska w literaturze polskiej. Kiedy kupiłem tę książkę Witkowskiego, spodziewałem się czegoś innego: przedstawienia środowiska gejowskiego, które gdzieś tam w ukryciu (z własnego trochę wyboru, ulegając presji społecznej) toczy swoje życie lepiej lub gorzej, szuka miłości trwałych i nietrwałych, po prostu próbuje żyć, a to co zrobił Witkowski to jakaś antyreklama – pokazał środowisko gejów starszawych już, które poluje na heteroseksualnych lumpów na pikietach, marzy o nich. Tak kiedyś wyglądało życie gejów w PRL-u; wtedy był to temat bardzo tabu, teraz natomiast jest już ledwie tabu bądź nie jest tabu w ogóle w zależności od miejsca.
Tytułowe „Lubiewo” to gejowska plaża nudystów w Lubiewie na wyspie Wolin.
W takim życiu w ukryciu pragnienie miłości jest jeszcze większe, dosadniejsze, bardziej dojmujące i wyziera ono z tej książki w różnych zachowaniach i opowieściach bohaterów.
Jest w tej książce jakiś błysk, jakiś humor, który gdzieś z tego przegranego życia tych zobrazowanych tam gejów przeziera. Używają oni języka kobiet i o sobie mówią jak o kobietach. To bardzo rzadkie wśród homoseksualistów, dlatego nie rozumiem, skąd u Witkowskiego taka właśnie koncepcja. Może, by jeszcze bardziej uwypuklić to tkwienie w marazmie?
Pomimo takiego obrazu gejów w książce – jednak ją polecam. Można się pośmiać; daje też ona do myślenia. Język Witkowskiego jest jędrny, barwny, miejscami zabawny. Warsztat pisarski ogólnie nie najgorszy.
Jaka jest dzisiaj siedem lat po ukazaniu się recepcja tej książki w środowisku gejowskim, które, wbrew różnym dziwnym ogłoszeniom zamieszczanym przez bojące się ciocie, jednak istnieje? Szczerze napiszę, że nie mam pojęcia.
Jak oceniają ją heteroseksualiści? Ilu z nich ją czytało? Nie wiadomo. Zachęcam jednak wszystkich do wkroczenia do mroczno-straszno-śmiesznego świata, w którym marzenia przeplatają się z codziennością. Raz wygrywa jedno, raz drugie. Życie.

„­ A żeby mi Łukasz plecy umyli – i bym się wygięła maksymalnie w paragraf. Wzięłabym go do wanny...
­ W baroku się nie myli, tylko przypudrowywali plamy, a jak brzydko pachniało, to perfumowali, a jak plama, to zamalowywali albo wywabiali...
­ No przecież to się już od dawna nie dzieje w baroku, tylko później. Już są wanny! Więc nasypałabym do wanny tych wszystkich soli, co je z Baden-Baden naprzywoziłam i co on nie wie, do czego służą, rozebrałabym się, quasi szyję postawiła obok wanny wraz ze sztucznym dekoltem i do wody bym weszła w samych tylko koronkowych majtkach, a on by tak stał z rękami splecionymi za sobą...
­ A ja?
­ Co: ty?
­ A ja, co bym w tym czasie robiła?
­ Ty? - Paula myśli – Ty zostałaś ze swoim w pokoju i musisz coś innego wymyślić... Bo ja teraz bym tak mojemu powiedziała:
­ Wiecie, mój Łukaszu, jak tak zamkniecie oczy, so se wszystko człek może wyobrazić, nawet, że z babą... I bym go po chamsku rozebrała, mu te wszystkie jakieś lniane proste szmaty zdarła i właź mi tu do wanny! - Laskę to po raz pierwszy by zobaczył, jak się robi. A jeszcze by się mnie potem dopytywał, co i jak, czy księdzu plebanowi na spowiedzi mówić o tym, czy nie, to ja:
­ A czy ksiądz proboszcz mówili na kazaniu co o chłopach? A to nie mówili, to znaczy, że z chłopem to nie grzech! Ale żebyś mi się nie ważył plebanowi gadać, bo bez łeb wywalę! Na zbity pysk!”

środa, 14 grudnia 2011

Grupa Neon: Wyjatkowy numer

Dzisiaj nie ma recenzji, jest jednak ważne przypomnienie, którego tutaj dziwnym trafem zabrakło. Wyszedł nowy numer naszego miesięcznika. Listopadowy i grudniowy. O tym, co w numerze, dlaczego jest wyjątkowy i gdzie można go przeczytać na portalu MMBydgoszcz:

sobota, 3 grudnia 2011

Paweł Huelle - Weiser Dawidek

Książka to inny świat. Oszustwo, miraż. Ale jakże słodkie. Dodałbym, że wybitna książka to jeszcze tajemnica. I tak jest w tej powieści. Od samego początku autor zabiera nas w podroż do krainy jedenastoletnich chłopców, na jedno z gdańskich osiedli. Jest koniec roku szkolnego. Procesja Bożego Ciała sunie wolno ulicami miasta i nagle, jakby zza mgły, pojawia się on: Weiser – postać mroczna i  tajemnicza. Pojawia się znikąd i znika w nicości. Kim jest? Wcieleniem Boga, Antychrystem, ponadprzeciętnie utalentowanym dzieckiem? Dlaczego znika tak nagle?
Jeden z trójki chłopców – już jako dorosły człowiek – próbuje odpowiedzieć na to pytanie, przeplatając swoje dziecięce wspomnienia śledztwem przeprowadzanym przez M-skiego (świetnego przyrodnika), dyrektora szkoły oraz policjanta. Nie udaje mu się jednak. Tajemnica pozostaje tajemnicą. To wielki atut tej książki. Po jej zamknięciu nie można ot tak po prostu zająć się czymś innym. To niemożliwe. Myśli się o Weiserze i samemu próbuje znaleźć odpowiedź na pytanie: W jaki sposób zniknął? Sam nie umiem znaleźć odpowiedzi na to pytanie, ponieważ gdy jedne elementy poskładam do kupy, to inne się nie zgadzają. A może państwu się uda? Jeśli ktoś lubi zagadki, tajemniczość i nie lubi prostych rozwiązań to książka dla niego.

„Tak. Pójdziesz znów tą samą ścieżką do cmentarza, najpierw w dół, później do góry, a później raz jeszcze w dół. Staniesz nad umykającą wodą potoku, gdzie wpada do nisko sklepionej niszy tunelu. Wejdziesz do zimnej wody i staniesz u samego wylotu, dłonie opierając o wilgotny beton. Nabierzesz tchu w płuca i jak w górach zakrzykniesz: <<Weiser!>> Echo odpowie ci stłumionymi sylabami, ale tylko ono, nic więcej. Ta sama woda co przed laty będzie huczała na cementowych progach i gdyby nie zachmurzone niebo, pomyślałbyś, że teraz jest wtedy. <<Weiser!>>, krzykniesz znowu, <<wiem, że tam jesteś, wyłaź zaraz!>> W szumie i bulgotaniu nie będzie odpowiedzi. <<Weiser, bydlaku, wyłaź zaraz!>> krzyczeć będziesz coraz głośniej. <<Słyszysz mnie?>> Głowę wsadzisz w ciemny otwór i coraz bardziej zanurzając się w wodzie posuwać się będziesz na kolanach pośród szumu, oślizłych badyli i kamieni, w kierunku jaśniejącego punktu po drugiej stronie.”

Autor: Tomasz Dziamałek